Pastę do zębów codziennie używamy. Wiemy, że jej zadaniem jest pomóc nam w usunięciu płytki bakteryjnej jak również wzmocnić nasze zęby.
Niewielu z nas wie, że pierwsze środki do higieny jamy ustnej były znane już w czasach starożytnych.
Starożytni Persowie i Rzymianie do czyszczenia zębów używali drobno zmielonego poroża zwierząt lub muszli ślimaków.
Wtedy już zwracano uwagę na stopień rozdrobnienia, żeby nie porysować szkliwa.
Proszek często mieszano z ludzkim moczem. Jest to dla nas obrzydliwe do wyobrażenia. Ale nie było to bezsensowne – mocz zawiera w swoim składzie działający antybakteryjnie amoniak. Aby zapach był do zniesienia dodawano sproszkowane zioła.
Średniowieczne sposoby też przyprawiają o mdłości. Historycy i archeolodzy mają dowody na to, że w niektórych częściach świata używano papek zrobionych z miodu, kwiatów, owoców, a nawet mięsa szczurów oraz wątroby jaszczurek!
Wiek XVIII jest przełomowy dla codziennej higieny jamy ustnej. W Anglii wynaleziono szczoteczkę, która kształtem nie różniła się od używanej współcześnie. Wcześniej zęby myto gałązkami, palcami czy np. kosteczkami.
Do proszku zaczęto dodawać glicerynę i uzyskiwać półpłynną konsystencję. Na początku XIX wieku zaczęto do tych papek dodawać aromaty. Ale pasta taka była droga i nie każdy mógł sobie na nią pozwolić.
Początkowo sprzedawano w szklanych słoikach. Pierwszą pastę w tubce sprzedano w USA w 1896 roku, a producentem jej była firma Colgate. Kolejnym krokiem było odkrycie dobroczynnego wpływu fluoru na stan uzębienia.
W chwili obecnej mamy dużą różnorodność past. Używamy ich na co dzień. W naszym gabinecie na ścianie widnieje hasło, które mówi wszystko:
„nie musisz myć wszystkich zębów, szczotkuj tylko te, które chcesz żeby zostały.”